Więzienie im. Montelupich w Krakowie – „czas morderców”

Więzienie im. Montelupich w Krakowie – „czas morderców”
Każde miejsce na ziemi, każdy element krajobrazu, ukrywa (czasem wstydliwie) przeszłość pod obwolutą dekoracji i upiększeń narosłych z biegiem lat.
I tak na obrzeżu starego, historycznego centrum Krakowa, tętniącego życiem
i olśniewającego barwami stoi po zachodniej stronie Alei 3 Wieszczów ponure gmaszysko, symbol najciemniejszej, wciąż żywej historii miasta.
Więzienie im. Montelupich w Krakowie dla obecnego pokolenia pozostaje uosobieniem dramatu XX wieku, najczarniejszego okresu, który nazwiemy „czasem morderców”.
Dla Amona Goetha, ostatniego komendanta obozu zagłady KL Płaszów w Krakowie, czas zbrodni rozpoczął się w momencie nominacji, 11 lutego 1943 roku. Od tej chwili, niedoszły austriacki „literat” wsławiony wcześniej licznymi zbrodniami na terenie Generalnej Guberni, stał się panem życia i śmierci kilku tysięcy więźniów .
Na pierwszym apelu miał zwyczaj oświadczać: „Nazywam się Goeth, dla was oznacza to „bóg” (niem. Gott), wasze życie i śmierć jest w moich rękach. Zabić 500 z was, to dla mnie drobnostka”. Słowa dotrzymał.
Gdy w sierpniu 1946 roku stanął przed obliczem Najwyższego Trybunału Narodowego w Krakowie, udowodniono mu zbrodnię pozbawienia życia 8 tysięcy ludzi (tylko na terenie KL Płaszów). W odniesieniu do niego, sędzia po raz pierwszy w historii zastosował termin „ludobójstwo”.
Proces Amona Goetha w gmachu Sądu przy ulicy Senackiej był głośnym wydarzeniem w życiu miasta. Przy ulicy Grodzkiej zainstalowano mikrofony, na proces obowiązywały imienne karty wstępu. Wyrok ogłoszono po miesiącu; kara śmierci przez powieszenie. Miejscem wykonania wyroku stało się podwórko więzienia im. Montelupich.
Ale na tym nie koniec historii tego naznaczonego śmiercią miejsca.
Przypomnimy jeszcze jedną z wielu historii. W lipcu 1949 roku przed Sądem przy ulicy Senackiej stanął ksiądz Władysław Gurgacz, jezuita, kapelan Polskiej Podziemnej Armii Niepodległościowej (t.zw. podziemie poakowskie).Protest przeciwko pojałtańskiemu porządkowi w Polsce uznano w majestacie prawa za zdradę Ojczyzny.
Nie było potrzeby instalowania megafonów w pobliżu budynków Sądu, wystarczyła batalia oszczerstw za pośrednictwem prasy i radia. Nagłośnienie przewodu sądowego mogłoby ujawnić prawdziwe zeznania sądzonych, które cenzurowano i fałszowano.
Wyrok śmierci przez rozstrzelanie wykonano na księdzu Gurgaczu i Jego towarzyszach niespełna miesiąc później na podwórku więzienia przy ulicy Montelupich. Szczegóły stracenia znane są obecnie dzięki świadectwu jednego z więźniów, którym był Niemiec, Ernest von Boepple, odsiadujący w krakowskim więzieniu wyrok za zbrodnie w Auschwitz. On właśnie otrzymał polecenie, aby zebrać zwłoki straconych do piwnicy.
Na tych, wybranych z wielu, symptomatycznych przykładach można zilustrować historię jednego więziennego podwórka, dla którego „czas morderców” jeszcze nie dobiegł końca.
Autor : Krystyna Marczyńska-Gałkowska